Lekcja on-line
Część lekcji zdecydowałam się przeprowadzić na żywo. Zaproponowałam uczniom aplikację Zoom. Niestety okazało się, że część z nich nie ma miejsca na telefonach i nie dadzą rady zainstalować. Poprosili o lekcję na Skype.
Zainstalowałam na komputerze oprogramowanie i zaplanowałam lekcję. Uczniowie poprosili mnie czy mogą być bez kamerki. Okazało się, że lekcja na żywo dostarczyła im sporo lęku. Na pierwszej lekcji udało mi się tylko jedną osobę nakłonić do wypowiedzi przez mikrofon. Stres dla nich był ogromny. Być może dodatkowo zadziałała świadomość, że nagrywam lekcję. Musiałam to jednak zrobić, bo nie wszyscy byli obecni na żywo.
Obawiałam się, że będą przeszkadzać w przebiegu lekcji. Oglądałam kilka lekcji na internecie i przeraziło mnie co uczniowie wyprawiają. Nie rozumiałam czemu udostępniają link do lekcji osobom spoza klasy. I jak mało szacunku okazują swoim nauczycielom.
Problemem podczas lekcji była słaba jakość połączenia. Pewnego dnia uczennica chciała rozwiązać zadanie. Zaczęła dyktować i okazało się, że nasz głos był szybszy od obrazu. To co pisałam na ekranie pokazywało się kilka sekund później.
Moi uczniowie potraktowali lekcję poważnie. Oglądali pilnie i zadawali pytania na czacie oraz przekazywali mi informację czy rozumieją przedstawiane zagadnienia. Na kolejnych lekcjach aktywność uczniów była już większa i chętniej włączali mikrofony. Myślę, że zachowanie uczniów w zdalnym nauczaniu jest wprost proporcjonalne do tego jakie relacje miało się z uczniami w szkole. Zawsze uczniów traktuję z szacunkiem i myślę, że temu oni mają do mnie taki dobry stosunek i zaufanie.
Dużo satysfakcji przyniosły lekcje na żywo. Brakowało mi realnego kontaktu z uczniami. Ich ekspresji, ciekawości, chęci nauki. Mam nadzieję, że we wrześniu wrócimy do szkoły, bo zdalne nauczanie nie zastąpi realnego spotkania uczeń nauczyciel.
Martwię się też o maturzystów. Już za parę dni dostaną świadectwa i pewnie zaprzestaną wykonywać zadania. Co będzie z ich maturą?
Dodaj komentarz