Zakupy
Zapasy się skończyły, więc nadszedł dzień, aby jechać na zakupy. Postanowiłyśmy, że w czasie kwarantanny będziemy robiły zapasy, na co najmniej dwa tygodnie. Córka stwierdziła, że nie jedziemy do pobliskiego miasteczka, gdyż ona jest przekonana, że w sklepach będą tłumy a ona się boi zachorować. Pojechałyśmy do miasta powiatowego, do większego sklepu. Uważam, że to był doskonały pomysł. Sklep ma dużą powierzchnię, więc łatwiej było się mijać z innymi.
To był dzień, w którym stres związany z epidemią osiągnął szczyt w moim organizmie. Widok ludzi w rękawiczkach i maseczkach. Ich smutne oczy i ten niesamowity dający się odczuć lęk udzielił się również mi. Bałam się dotykać gołą ręką przedmiotów w sklepie, bo co jeżeli jestem chora i kogoś zarażę. Nałożyłam rękawiczki. Oj nie jest łatwo zachować się odpowiednio. Listę zapisałam na telefonie, więc moje rękawiczki nie chroniły od tego, żeby nie przekazywać swoich zarazków na towar w sklepie.
Sprawnie zrobiłyśmy zakupy i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Chciałyśmy, jeszcze zajechać do drogerii i kupić córce z okazji urodzin perfumy, ale zrezygnowałyśmy. Atmosfera w sklepie wzbudziła w nas lęk przed chorobą.
BCY z Pixabay
Zrozumiałam, co przeżywają moi znajomi w Mediolanie. Wcześniej mnie to tak mocno nie dotykało, bo po pracy wsiadałam z rodziną do samochodu i jechałyśmy do lasu na spacer. Korzystałam z tego, że mogę więcej czasu spędzić z córką. Dziś jednak się boję i obawiam o los naszego kraju.
Niech ten zły czas szybko minie. Niech świat wróci do normalnego życia.