Uczeń na wyjeździe
Mamy za sobą dwa tygodnie zdalnego nauczania podczas którego realizujemy podstawę programową. Nadszedł czas na analizę wyników i reakcję w przypadku gdy ktoś nie uczestniczy w procesie nauczania.
W klasie w której jestem wychowawcą większość osób realizuje wysyłane lekcje oraz uczestniczy w nich online na discordzie lub skype. Zdobywają stopnie szkolne i są to oceny zdecydowanie wyższe niż w systemie stacjonarnym. Przedmiotem mniej istotnym okazała się religia. Tylko jedna uczennica odesłała materiały. Reszta pewnie będzie nadrabiać zaległe prace w późniejszym okresie.
W zdalnym nauczaniu czynny udział bierze 90% klasy. Niestety dwoje uczniów nie odsyła zadanych prac i zgodnie z ustaleniem dostaje oceny niedostateczne.
Skontaktowałam się z nimi i zostałam zaskoczona odpowiedzią. Cytuję w oryginale: "Dzień dobry jestem poza domem i nie mam komputera dlatego mam problem z odrabianiem lekcji. Wracam w piątek do domu więc w święta postaram się nadrobić."
W dalszej części rozmowy dowiedziałam się, że chłopcy wyjechali do Warszawy do pracy. Czas kwarantanny, Hotele podobno zamknięte, a moi uczniowie pracują przy wylewaniu posadzek.
Markus Distelrath z Pixabay
Zadzwoniłam do rodziców to usłyszałam, że chłopcy wrócą jak trzeba będzie wrócić do szkoły. Niby z nimi rozmawiałam wcześniej. Informowałam o zasadach zdalnego nauczania i o koniecznej izolacji. Nie wiem o co chodzi? Czy czegoś nie zrozumieli? Czy może nie umieją powiedzieć dzieciom, że nauka jest teraz w innej formie? Jedna mama nakrzyczała na mnie, że przecież syn robi zadania. Dopiero po przekazaniu ocen i wiadomości od innych nauczycieli uwierzyła, że nie.
Ile osób na świecie jest w takiej sytuacji, że wykorzystuje epidemię do dodatkowej pracy. Jedni tracą pracę, bo są na kwarantannie albo obawiają się choroby, a inni młodzi, niedoświadczeni idą na ich miejsce. Rezygnują z nauki, aby trochę zarobić.
Obawiam się o tych moich dwóch panów. Czy zdołam nakłonić ich do podjęcia nauki? Czy uda im się zaliczyć ten rok szkolny?